Wychodzę z hali żegnając się z chłopakami skinieniem głowy oraz krótkim „do jutra!” i wyciągam telefon z bocznej kieszeni treningowej torby. Włączam automatyczne wybieranie i po kilku taktach Schuberta w słuchawce rozbrzmiewa zmęczony głos Kseni:
- Jesteś w szpitalu? – wnioskuję gdy markotnie informuje, że nie ma jej w domu i muszę się sobą zająć przez jakiś czas, a najlepiej jakbym zrobił coś dobrego do jedzenia, bo jest wykończona. – Przyjadę po ciebie. – mówię, ignorując jej sprzeciw i wyssane z palca groźby. Wiem, że nie znosi kiedy oglądam ją w tak podłym nastroju. Kiedy wychodzi ze szpitala i potrzebuje czasu, żeby się uporać z tym co ją przerasta i na powrót odnaleźć w sobie entuzjazm. Wiem, mając przed oczami jej ściągnięte w niezadowoleniu brwi i zaciśnięte w wąską kreskę usta, że jak zwykle ma ochotę mnie zamordować, gdy oświadczam, że będę za piętnaście minut i powinna zacząć się ze wszystkimi żegnać. Ale nie dbam o to, bo wiem też, że podświadomie potrzebuje, żeby ją ktoś potrzymał za rękę i po prostu był - tylko dla niej. Nie jestem najlepszy w pocieszaniu, a już na pewno nie radzę sobie z kobiecymi łzami, ale to nie oznacza, że zawsze chcę widzieć Ksenię roześmianą i uciekam od jej słabości. Tą emocjonalność też w niej kocham. Chyba najbardziej.
*
Parkuję samochód pod przygnębiającym gmachem szpitala i
po raz kolejny przemyka mi przez głowę myśl, że powinienem zabronić Kseni tu
przyjeżdżać. Jest wciąż tak samo słaba jak w dniu w którym zaczepiłem ją na
korytarzu intensywnej terapii i zapytałem, czy wszystko w porządku, a ona
fuknęła na mnie, że to najbardziej bezrefleksyjne pytanie świata i powinienem
iść sprawdzić czy nie ma mnie gdzieś indziej. To nic, że potem siedziała dobrą
godzinę wypłakując mi się w ramię i zarzekała się, że to ponad jej siły i
więcej tu nie wróci. Ksenia nie umiała, i w zasadzie wciąż nie umie, odpuścić,
więc wraca każdej soboty i każdego sobotniego wieczora wygania mnie z pokoju
szkicując jakieś abstrakcyjne, przygnębiające postacie.
- Jesteś… - uśmiecha się do mnie z wyraźnym wysiłkiem i
próbuje niepostrzeżenie zetrzeć mokre ślady z policzków, co zupełnie jej nie
wychodzi.
- Jestem. – przytakuję z westchnieniem i szepcząc ciche;
no chodź do mnie, otaczam ją
ramionami, pozwalając wtulić jej się we mnie najmocniej jak tylko potrafi. Cała
drży, kiedy kojąco głaszczę ją po włosach i lekko całuję w czoło i nawet nie chcę
myśleć co tym razem się stało. – Lepiej?
- Chcesz, żebym ci to opowiedziała, czy wolisz nie? –
odpowiada pytaniem, unosząc na mnie błyszczące, załzawione oczy i opuszkiem palców
dotyka mojego policzka. – Nie opowiem ci. – decyduje za mnie. Ksenia jest
uparta. Odgarnia na plecy swoje ciemnobrązowe włosy, splata dłoń z moją i
biorąc ostatni głębszy oddech wspina się na palce całując mnie krotko w usta. –
Kocham cię, wiesz? – uśmiecha się z czułością. – Właściwie lubię, kiedy po mnie
przyjeżdżasz, Michałku. – dodaje po namyśle i krzywi się okropnie kiedy w
odpowiedzi całuję ją w nos. Uwielbiam te malutkie zmarszczki które tworzą jej
się wtedy wokół oczu. Jej pełne niezadowolenia szare spojrzenie i cichutkie
prychnięcie, bo szczerze tego nie znosi. Jest taka normalna z tymi
bladoróżowymi ustami, zadartym nosem i ledwo widocznymi piegami na policzkach,
a zarazem jedyna w swoim rodzaju. I doceniam to każdego dnia. Bo każda chwila z
nią jest całkowicie wyjątkowa.
To takie, kuźwa, słodkie. Nijakie. Boże, nie wiem co się ze mną dzieje.
To takie cudowne, Susie! Bo to przecież miłość! I, jak nienawidzę narracji męskiej, tak tu ją uwielbiam. Aż dziwne... Coś czuję, że mimo wszystko za jakiś czas stanie się coś złego i już nie będzie tak ,,słodko"... Czekam! :)
OdpowiedzUsuńTo nie jest nijakie! To jest po prostu genialne!!! Wszystko jest tak wspaniale napisane, że ja za każdym razem czuje niedosyt i chce więcej. Także mam nadzieje, że następny rozdział będzie bardzo szybko :):)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:*
Zu, to nie jest nijakie; to jest uroczo słodkie. Ja nie lubuję się w czułościach, aczkolwiek mogę stwierdzić z 99procentową pewnością, że Ksenia tak.
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że fajny z Ciebie facet. ;>
Uwielbiam emocjonalność Ksenii i to, że Kubiak się tego nie boi, mimo że nie radzi sobie z kobiecymi łzami. I że jest, kiedy trzeba.
OdpowiedzUsuńwcale nie jest nijakie. Jest rozkoszne i wzbudza pragnienie adopcji Kubiaka. I wiesz, trzeba docenić to, że potrafi być. Nie wszyscy tak mają.
OdpowiedzUsuńA więc witaj Michale nie Michale, pseudo Piotrze i nasz wspólny garnku emocji. Gdzieś tu krążę, no i nawet jesli to nie ta hybrydyzacja, to jest wiązanie. Bo to, hm, no cóż, jest. No i to najważniejsze.
OdpowiedzUsuńkończę z ibuprofenem. szczególnie z tym angielskim. Ta celluloza w chusteczkach ma w sobie coś odurzającego.
Amen.
Lubie słodkie, a to w dodatku nie tuczy. Yey, takie słodkie to dopiero lubię. *.* Sprzedają gdzieś takie Michały? Albo chociaż na 10 minut bym wypożyczyła...
OdpowiedzUsuń